Zima coraz bliżej, więc trzeba się spieszyć. Ostatni słup udało się w końcu postawić, choć nie tak dobrze, jak poprzednie. Ziemia w tym miejscu jest jednak mocno stwardniała, więc nie dało się wykopać takiego otworu. Miałem na miejscu stalową rurę wodociągową, więc próbowałem wbijać ją w tę twardą warstwę, w nadziei, że uda mi się ją trochę skruszyć. Skończyło się na tym, że rura mocno utkwiła w skale i nie dało rady jej wyjąć. Zdecydowałem, że umieszczę słup w tym, co mam i powbijam z każdej strony kamienie, żeby umocnić jego pozycję. Rura po prostu musiała pozostać. Słup jedynie skróciłem, żeby nie wystawał za bardzo w górę i niepotrzebnie nie wydłużał ramienia słupa.
Roboczą furtkę sprowadziłem do tego, że rozwinąłem kawałek siatki między słupami i z jednej strony tymczasowo pozahaczałem druty.
Żeby domknąć ogrodzenie od frontu, konieczna jest brama. Oczywiście zbudowana z tego, co było. Do pokrycia czterometrowego odstępu trzeba zrobić dwa skrzydła. Wstępnie myślałem o równym podziale, ale deski, które udało się pozbierać z zapasów były na tyle długie, że udałoby się zbudować tylko jedno dwumetrowe skrzydło. W takim razie brama będzie dzielona 2,5+1,5.
Pierwsze, ważniejsze było większe skrzydło. Żeby rama stabilniej się trzymała, to na każdym rogu deski zostały połączone na dwie śruby zamkowe. Do tego oczywiście deska po przekątnej i można wieszać. Zawiasy też postanowiłem zrobić sam, więc pogłówkowałem trochę i użyłem dwóch kątowników przeplecionych wkrętem. Żeby kątownik przy skrzydle lepiej się trzymał, przełożyłem jego zaczepienie przez szczelinę na drugą stronę deski. W ten sposób siła działającego obciążenia będzie odpierana przez samą deskę, a nawet jeśli przeniesie się na drugą stronę, to swoim kierunkiem dociągnie drugie ramię kątownika.
Kolejne trzy, ostatnie już krzaki lawendy zasiliły klombik.
Pozostało jeszcze kilka rzeczy: pokryć siatką gotowe już skrzydło, dorobić drugie i pokryć je siatką, załatać furtkę zachodnią i narożnik przy skrzynce elektrycznej. Mam nadzieję, że dam radę przed zimą.