Dzień pełen przeciwności. Przede wszystkim zbyt późno się rozpoczął. Rano się fajnie śpi, ale czemu aż do 10:00?! Na dzisiaj był plan pojechać na działkę i skosić zielsko, które dało radę wyrosnąć. Do tego potrzebne jest jakieś narzędzie, więc wczoraj w pocie czoła do późnej nocy (co trzeba było dziś rano odespać) wybierałem takowe szukając w sklepach internetowych i czytając opinie. Ostatecznie wybór padł na kosę spalinową PNBC 415, którą miała cenę 299zł w Leroy. W końcu kosa mająca 1,7KM, żyłkę i tarczę, powinna dać radę wszelkiemu złu, które się tam rozgościło. Po upewnieniu się, że w sklepie na Bielanach jest dostępna, wynotowałem jej szczegóły i zrobiłem krótką listę, co jeszcze muszę kupić (kanister, olej, benzyna, osłona na twarz, grabie i gumowce, jakby ziemia była zbyt mokra) i poszedłem spać.
Rano (?) po śniadaniu byłem już (?) o 11:30 w drodze do sklepu. Tam czekała na mnie nieprzyjemna niespodzianka, bo oto kosy tej wcale tam nie było. Była jej tańsza o 100zł siostra, która w opiniach użytkowników była zdecydowanie odradzana. Ostatecznie wybór padł na GardeTech T352W za 399zł. Niestety ani osłony na twarz ani gumowców nie udało się kupić, pomimo spędzonych chyba 20 minut na przymierzaniu. Na szczęście ani jedno ani drugie, jak się później okazało, nie było specjalnie potrzebne. Po zgarnięciu z półek jeszcze kilku drobiazgów w domu byłem już (o zgrozo!) o 13:40. Zarówno pogoda, jak i bieżąca godzina, nie nastrajały zachęcająco do wyjazdu, więc biłem się z myślami "czy to nadal ma sens?". W końcu jednak decyzja zapadła, że jedziemy, żeby nie wiem co.
Pomimo pośpiechu, daliśmy radę zgrabnie wpakować się ze wszystkimi niezbędnymi gratami do auta (chwała Felicia) około 14:30 i ruszyć w drogę. Po drodze oczywiście konieczna była wizyta na stacji benzynowej po benzynę i olej. Z racji zalecanych proporcji 1:40, wlałem 4l do kanistra i kupiłem 100ml oleju marki zielony.
Dla mnie, nie mającego doświadczenia ani z takimi kosami, ani nawet z silnikami 2-suwowymi, poskładanie kosy okazało się również czynem wymagającym wiele zachodu, zwłaszcza intelektualnego, żeby odgadnąć, co na myśli miał autor instrukcji, przetłumaczonej przez jakiegoś wesołego poliglotę, bo dostępna była tylko polska wersja. Pojawiający się chwilami wiatr i deszczyk wcale nie sprzyjał skupieniu :-) Ostatecznie po ponad godzinie, czyli około 16:30 WRESZCIE kosa została uruchomiona.
Roboty czekało sporo, bo na miejscu naszym oczom ukazał się widok ścinający z nóg.
Wszelakiej maści chaszcze wysokości prawie metr (prawie kryło Krzysia -
110cm), a wiele wyrostków jeszcze wyższych. Nasz "sad" w liczbie 6
drzewek właściwie był całkowicie zakrzyczany przez te zielska.
Dalej już było raczej do przodu. Pierwsza przygoda z kosą spalinową, to i umiejętności kosiarza umiarkowane. Długie łodygi się wkręcały w głowicę, więc czasem trzeba było gasić silnik i odwijać. Generalnie jednak kosa dała radę żyłką nawet grubym łodygom chwastów bez konieczności angażowania tarczy. Zakup się zatem sprawdził, chociaż nie dałem radę skosić całego ogrodu. Gosia w tym czasie karczowała łopatą najgrubszych intruzów, a potem grabiła skutki moich wyczynów. Krzyś, w pocie czoła pomagał nosić zagrabione zielsko na stertę.
W międzyczasie deszcz dwa razy próbował nas przegonić, ale cierpliwie go przeczekaliśmy i pracę skończyliśmy dopiero około 19:30. Deszcz widocznie uszanował nasz upór, bo wstrzymał trzecie podejście aż do momentu, kiedy kończyliśmy się pakować do auta. Wtedy rozpadał się już na dobre.
Dokończenie roboty planuję jakoś w tygodniu, żeby ściąć wszystko w mniej więcej tym samym czasie. Później jakaś regularność byłaby wskazana, ale co będzie, to czas pokaże...
Witam!
OdpowiedzUsuńChciałbym kupić tą kosiarkę. Proszę mi powiedzieć czy jest ona warta zakupu. Działa prawidłowo?Nie ma z nią żadnych problemów? Proszę o pomoc.
Pozdrawiam
Grzegorz
gesio0.grzegorz@gmail.com
Moja się sprawdziła. W zestawie jest też tarcza, ale jak dotąd używałem tylko żyłki. Cięło dobrze, ale ta z zestawu się szybko zużywała. Potem kupiłem sobie dodatkową żyłkę z metalowym wkładem i ta już wolniej się zużywa.
UsuńJedyna uwaga w odniesieniu do instrukcji. Jak napisałem na blogu, jest ona mało czytelna i bez wcześniejszego doświadczenia, trzeba zarezerwować sobie trochę czasu na złożenie kosiarki. Jest tam jeden błąd - napisane jest, że odpalać przy zamkniętym ssaniu a potem stopniowo otwierać. Oczywiście jest na odwrót, a dokładniej, to nawet tego ssania nie zamykam, bo kosiarka traci moc. Przymykam jedynie odrobinę, jak już się rozgrzeje i tyle.
Powodzenia
Bardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuń