Nareszcie. Deskowanie domknięte do kalenicy. Całkiem sprawnie udało się położyć cztery kolejne rzędy desek na połaci prawej i należało tylko (lub aż) wymyślić i wykonać zwieńczenie w kalenicy. Poniżej widok z góry ale w tył, więc prawa jest po lewej.
Po przymierzeniu szczytowej deski na lewej połaci wyszło, że można ją położyć bez przycinania na szerokość i w ten sposób nakryje tę przeciwną. Pozostało więc ściąć tę drugą wzdłuż. Utrudnienie polegało na tym, że szczyty krokwi nie leżą w linii prostej. Z tego powodu musiałem deskę najpierw przybić tak, jak się dało, a potem zwężać i modelować na dachu wyrzynarką na żywca, żeby ta wierzchnia deska dobrze się ułożyła. Ostateczny efekt poniżej.
Jako, że w narożach deski się schodziły raz lepiej, a raz gorzej, wykorzystałem to, że miałem wyrzynarkę na dachu i gimnastykując się, żeby nie znaleźć się na ziemi, pościnałem krawędzie niektórych z nich.
A oto dach w prawie całej okazałości. Muszę jeszcze dołożyć jeden rząd desek dookoła, żeby odsunąć okap dachu od ścian i przygotować go do zamontowania rynien w przyszłości. Póki co, w tym roku planuję jeszcze pokryć folią, żeby zabezpieczyć deski przed bezpośrednim działaniem wody z zewnątrz. W przyszłym, według planu folia zostanie zastąpiona papą, a potem gontami.
Na sam koniec, żeby wzmocnić konstrukcję przed silniejszymi wiatrami, dołożyłem tymczasowe skośne deski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz