Jak zwykle na Boże Narodzenie zamiast ubierać sztuczną choinkę kupiliśmy żywą z przeznaczeniem jej posadzenia na działce, kiedy spełni już swoją pierwotną rolę. W mieszkaniu trzymała się wyjątkowo dobrze w porównaniu z poprzedniczkami. Pod koniec stycznia wylądowała na balkonie, bo akurat zapowiadały się cieplejsze dni i dzięki temu można było uniknąć szoku. Na zewnątrz trudno było dopasować karmienie, bo jak zimno, to nie wolno, żeby trochę pospała, a dni bardzo się tej zimy chwiały. Nawet zrobiłem jej chochoł z tapety, bo były dni lodowatego wiatru. Później jednak zrobiło się cieplej i zaczęliśmy ją podlewać. Igły cały czas były miękkie i zielone, i trzeba ją było chyba wtedy wywieźć, ale uznaliśmy, że może ziemia jeszcze za bardzo zmarznięta i na dodatek brakowało wtedy czasu. Ostatecznie sprawa dostała wysoki priorytet, bo igły zaczęły żółknąć, więc czas się znalazł. Mam nadzieję, że coś z niej wyrośnie. Jak widać korzenie nie są złe, ale dość sucha ziemia w donicy mówi, że za słabo ją karmiliśmy.
Na wzmocnienie dostała dedykowane kwaśne podłoże do iglaków zmieszane z tubylczą ziemią.
Miejsce docelowe przed i po wkopaniu.
Pozostała część terenu już mocno się zazieleniła i gdzieniegdzie nawet zakwitła.
|
czereśnia |
|
pączki czereśni |
|
kwiecie brzoskwini |
|
budząca się jabłoń |
|
grusza też się budzi |
Ku mojemu zdziwieniu, posadzone zeszłej wiosny prymulki ponownie pięknie rozkwitły.
A obok nich małe, ale cudne żonkile.
Krzaczek malin dość niepozornie wysuwa się z ziemi.
Na większości terenu widać też rośliny trawo-podobne, ale tam, gdzie w zeszłym roku nie skosiłem do dna, a tylko przystrzygłem, są jakieś suchoty. Zobaczymy, co się z tam urodzi w tym roku.
Altana na szczęście stoi w nienaruszonym stanie. Prace budowlane zostaną wkrótce wznowione.
Kot sprzed miesiąca chyba faktycznie "zalajkował" naszą działkę na jakimś kocim serwisie społecznościowym, bo odwiedził nas inny kot. Ten jednak nie polował, a tylko się łasił.