Nareszcie rozpoczął się sezon budowy altany. Zrobiło się cieplej, sobota miała być słoneczna, od kilku dni nie padało, więc można było ruszyć z tematem. Na miejscu faktycznie zastaliśmy wiosnę w pełni.
Tak, jak przypuszczałem poprzednio, ślad po poślizgu koła zostanie na trochę. Trawa zryta do gołej ziemi.
Pierwszy zadaniem przy altanie było przedłużenie krokwi, ponieważ te
istniejące były za krótkie, a zwłaszcza te narożne. Dłuższych nie dałem
rady zbudować, bo logistycznie nie dałoby się sprawnie przewieźć tylu
takich długich desek, żeby nie płacić za dostawę. Przedłużki są
potrzebne, żeby okap dachu był dalej od ściany. Krokwi prostopadłych do
belek stropowych jest 24 (2*7 + 2*5), ale 2 z nich nie wymagały przedłużania. Każdą z nich postanowiłem przedłużyć przybijając z boku krawędziak 40x50. Na narożnych krokwiach zaplanowałem przedłużki po ich obu stronach. Kupiłem zatem drewno i zabraliśmy się do roboty. Było niestety znów momentami dużo główkowania, bo na tych przedłużkach wyląduje deska czołowa docelowo pod rynnę, jak i ostateczne deski pokrycia dach. Wszystko musi się już ostatecznie dobrze schodzić, pasować wzdłuż okapu, a co najtrudniejsze, też na narożnikach. Przedłużki prostopadłe zostały przygotowane na gotowo, ale narożne postanowiłem zostawić nieprzycięte, żeby dopiero przy kładzeniu desek ustalić, jak powinny one zostać wymodelowane. Pomimo tego, że pod wieczór pracę zaczął nam utrudniać delikatny, aczkolwiek uporczywy deszczyk, plan został dokończony i z satysfakcją można było wracać do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz