Wysokość zielsk widać choćby po tym, że ślady kół są takie wyraźne.
Oprócz zielska, przywitał mnie widok złamanego palika i przerwanego drutu z ogrodzenia. U góry widać po prawej przerwany sznurek, a poniżej jest dalsza część linii z przewróconym palikiem, a na kolejnym zdjęciu jest rozerwany drut, prowizorycznie skręcony ponownie.
Po półtorej godziny gotowa była też belka stropowa i murłata krótsza.
Po przycięciu ostatniej murłaty okazało się, że linia słupów się nie spina. Po wykonaniu ponownych pomiarów wyszło na jaw, że poprzednim razem zbytni pośpiech poskutkował tym, że lewa murłata została źle przycięta i jest o 3,5 cm za długa. Z dwojga złego lepiej w tę stronę :-). Nie było mowy o tym, żeby ją rozmontować, skrócić i zamontować ponownie, więc trzeba było trochę się pogimnastykować wyrzynarką w powietrzu. Jak widać poniżej, wyszło całkiem nieźle. Po wycięciu można już było rozłączyć tylko ten jeden koniec i złączyć ponownie w poprawnym układzie.
Kolejny etap to dwie wewnętrzne podwaliny.
A potem lewa para zewnętrznych. Na prawą parę zabrakło już czasu. To już do zrobienia w kolejnym odcinku.
W tym dniu byliśmy w nieco większym rodzinnym gronie. W międzyczasie, na razie wciąż w warunkach polowych, były kiełbaski i później obiadek.
Gosia też nie próżnowała. Cały dzień pieczołowicie wycinała zielska wkoło naszych krzewów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz