Nie ma co tracić czasu, tylko korzystać z dobrej pogody. Poprzednią i najbliższą sobotę opuszczam, więc muszę nadgonić w tygodniu. Dziś przyszła pora na ustabilizowanie konstrukcji dziesięcioma zastrzałami. Ostatnie deszcze doskonale testują oba rodzaje podłogi. Całe szczęście, że na taras nie wybrałem płyt OSB. Deski radzą sobie całkiem dobrze, a jak będą miały dach, to będzie jeszcze lepiej.
Te które pozostały z nadmiaru i leżą swobodnie, wiją się jak węże. Podobno Castorama przyjmuje towar spowrotem, jak się okaże, że kupiłeś za dużo. Ciekawe czy przyjęliby mi te pięć desek. W końcu były po 7 zł każda.
Płycie OSB nawet zamocowanie nie pomoże, bo dzisiaj się okazało, że łuszczy się coraz bardziej. Kupiłem wczoraj półmetrową folię stretch w Castoramie za 20zł, żeby płytę owinąć, ale jednak już nie zdążyłem. Może następnym razem uda się dołożyć ten ostatni kawałek podłogi i wtedy zabezpieczyć folią.
Robotę zacząłem od wycięcia wszystkich zastrzałów na gotowo. Cięcie pod kątem 45 stopni nie szło jakoś idealnie, ale do przyjęcia. Pierwszy kawałek mierzyłem miarką, a ponieważ całkiem dobrze wyszedł, to kolejne miejsca cięcia rysowałem od niego.
Ostatecznie wszystkie dziesięć udało mi się uciąć w 1,5h i ułożone na palecie czekały na impregnat.
Po 20 minutach były wysmarowane impregnatem technicznym.
Zastrzały chciałem mocować do szkieletu stalowymi kątownikami, ale w sklepie nie było takich jakich potrzebowałem. Były tylko takie pod kątem prostym, a ja potrzebowałem kąta 135 stopni. Musiałem je sam przerobić, ale najpierw musiałem zrobić kowadło, bo na samym klocku nie dało się rozklepywać, bo krawędzie wbijały się w drewno. 20 minut i gotowe.
Było już po 18:00, więc nie czekając na wyschnięcie drewna, lekko wilgotne zacząłem przykręcać do konstrukcji. Trochę na wkręty, trochę próbowałem gwoździami spiralnymi. Ogólnie dość niewygodnie było, bo musiałem głową trzymać zastrzał, prawą ręką wkrętarkę, a lewą kątownik i wkręta. Pod koniec dopiero wpadłem na pomysł, żeby najpierw na podłodze jeszcze wbić wstępnie gwoździe na końcach zastrzału i przybić go nimi do szkieletu. Potem dopiero zabierać się za dodatkowe umocowanie kątownikami. Dużo łatwiej w ten sposób, bo nie trzeba tylu rzeczy na raz trzymać. Tak czy inaczej trzeba było pilnować, żeby zastrzał nie wystawał na zewnątrz, ale równo się schodził, bo przeszkadzałby przy budowaniu ścian.
Po godzinie 6 sztuk było gotowych,
a po pół godzinie pozostałe cztery
Bilans, to sześć zastrzałów ~73cm w narożnikach dłuższych boków i ściany wewnętrznej, cztery krótsze ~60cm w narożnikach krótszych boków. Uznałem, że tyle wystarczy. Poszło na to 20 kątowników, 100 wkrętów i kilkanaście gwoździ.
Szok, kto tak przykręca zastrzały.? Co te kątowniki maja trzymać?
OdpowiedzUsuńTrzeba było przykręcić odpowiednio długimi wkrętami fi 5 z łbem płaskim na torx 25 po dwie szt na każdy koniec zastrzału.