Sobota, 4 lipca 2015 - Pierwsze krokwie

Opracowany wreszcie po wielu godzinach projekt zakłada dach 4-spadowy typu kopertowego: więźba krokwiowo-jętkowa; krokwie z drewna KVH o przekroju 4x8 cm; dwie większe trapezowe połacie dachu pod kątem 30 stopni oparte na pięciu krokwiach; dwie mniejsze, trójkątne pod kątem około 39 stopni.

Najpierw przegląd. Trawska już podrosły.



Malina wreszcie zaczyna się budzić.
Czarna porzeczka obrodziła jak widać. Owoce dojrzały, więc z przyjemnością wreszcie można zjeść takie z własnego krzaka.
 Kilka brzoskwiń też próbuje rosnąć. Zobaczymy co się z tego uda.



Co do krokwi, to wielkim dla mnie problemem było takie wymierzenie ich rozstawu, żeby odpowiednio weszły wrębami na murłaty, wysuwając się jednocześnie poza obręb stropu przynajmniej kilka centymetrów, żeby można było potem zamocować rynnę. Wręby musiały być oczywiście wcięte poziomo, a nie pod kątem prostym do krokwi, co wcale nie ułatwiało sprawy. Jednocześnie, zewnętrzna krawędź krokwi nie mogła przekraczać 230 cm, bo według wyliczeń na takiej długości będzie można optymalnie wykorzystać płyty OSB, które mam zamiar użyć jako podstawę pod gonty. Problemem był też brak równej powierzchni, więc musiałem się ratować paletami, choć i tak nie był to stół doskonały ;) Po kilku godzinach łamania sobie głowy w upale ponad 30stC, mierzenia, prób i pomyłek, postanowiłem wykonać sobie odpowiednio duży kątownik, jako przyrząd pomiarowy. Wyszukałem kilka w miarę prostych desek, które zbiłem w taki kątownik, którego wierzchołki układały się w pożądany trójkąt.

Górny wierzchołek tego trójkąta wyznaczał wysunięty gwóźdź.

Pierwsza para krokwi z jętką wreszcie gotowa do zamocowania. Wręby wykonane wyżej, to te, które zostały wycięte źle. Poprawne są te bliżej końca. Zakończenie krokwi zrobiłem na kont prosty, bo zabawa z kątami, żeby krawędź po zawieszeniu wyszła pionowa czy pozioma, zwyczajnie mnie już na tę chwilę przerosła.

Wręby w poziomie robiłem na 5cm.

Jętka przybita na wierzch na 4 gwoździe spiralne, bez bawienia się w wycinanie skosu czy zamków. Wystarczająco dużo zabawy miałem z wycinaniem zakładek na złączeniu krokwi, bo musiałem sporą część ciąć ręcznie.

Krokwie złączone śrubą i zbite zwykłymi gwoździami w czterech punktach. Na początku używałem jeszcze wkrętów, ale drewno pękało, więc zostałem przy gwoździach.


Jak się okazało, wtaszczenie takiej pary krokwi na strop nie było takie trudne w dwie osoby. Wystarczyła jedna drabina i jeden taboret. Każdą krokiew mocowałem do murłaty na dwa kątowniki, więc przed wciągnięciem na górę, na każdej krokwi przykręciłem po jednym, żeby u góry móc od razu wkręcać w murłatę. Miejsca, w których krokwie miały stanąć były wcześniej zaznaczone.


Poniżej pierwsza i dwie kolejne krokwie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz