Drzwi wstawione i ściany urosły, ale jeszcze brakuje pracy wykończeniowej. Jak to zwykle bywa, tzw. "wykończeniówka" trwa najdłużej i tak też było tutaj.
Górne deski, które się spotykały z belkami stropowymi wymagały specjalnego podejścia. Oprócz tego, że trzeba było przyciąć na długość, to jeszcze zrobić wycięcia na te belki. Było to o tyle trudniejsze, że nie dało się tak po prostu przymierzyć, przyciąć i przykręcić, bo deski są typu pióro-wpust. Normalnie, żeby taką deskę przymocować pod przeszkodą, trzeba by zrobić głębsze wycięcie, bo do ściany przystawia się taką deskę wyżej niż jest jej miejsce, a potem wsuwa się jej wpust w pióro deski poniżej. Ponieważ nie chciałem robić takich głębokich wycięć, zdecydowałem się usunąć kawałek tylnej części wpustu, żeby nie trzeba było deski unosić, a jedynie lekko przechylić. Wszystkie te zabiegi na wszystkich deskach dookoła zabrały niestety dużo czasu.
Oprócz górnych desek udało się też rozpocząć planowane poddasze, które ma być wykonane z pozostałych desek elewacyjnych na połowie powierzchni sufitu wnętrza altany. Wyzwaniem tutaj było wypracowanie sposobu na podbitkę, ponieważ normalnie przestrzeń pomiędzy krawędzią ściany a spodnią powierzchnią dachu jest zbyt duża, żeby można było przybić deskę do belki. Na domiar złego, te wymiary są różne w różnych segmentach między krokwiami, a wszystko ma się jednak spotkać od wewnątrz w jednej linii z pierwszą regularną deską stropu. Postanowiłem w takim razie jako podbitkę użyć też desek elewacyjnych, ale zamocowanych odwrotnie, żeby wystawały na zewnątrz widoczną gładką stroną. Od wewnętrznej strony przymocowałem je na metalowe złączki do tej pierwszej deski poddasza i zarazem do belki pod nią. Pomimo moich obaw, trzyma się bardzo dobrze.
A tymczasem brzoskwinie rosną, jabłka rosną, śliwka śpi, a czereśni nie zdążyłem spróbować, bo zeżarły je jakieś wredne pasożyty. Prawdopodobnie szpaki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz