Jak już wspominałem, u mnie nic się nie marnuje. Kiedy w mieszkaniu wymieniałem drzwi, od razu plan był taki, że dotychczasowe zawisną w futrynie altany. Dzisiaj tak się stało. Robotę zacząłem właśnie od ich osadzania, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że tak łatwo nie pójdzie.
Z założenia drzwi miały się otwierać do wewnątrz, żeby nie zajmować miejsca na tarasie. Drzwi należało jeszcze skrócić na wysokość, ale to akurat nie był problem. Gorzej z szerokością. Zanim stanął słup od futryny, pomierzyłem wcześniej dokładnie szerokość drzwi od węższej strony i takie dokładnie światło pozostawiłem między słupami. To był oczywiście błąd, bo należało dodać rezerwę 5-10 mm. A tak, to okazało się, że drzwi się delikatnie nie mieszczą. Czekało mnie zatem heblowanie futryny świerkowej o szerokości 7 cm. Po pół godzinie strugania nożem (hebla nie mam) przerzuciłem się jednak na wyrzynarkę. Pomimo obaw, wyszło całkiem zgrabnie i sprawnie. Kąt musiał być zachowany szczególnie tam, gdzie przypadała klamka i zamek, bo tam miały one mieć zaczepienie. Całkiem sprawnie poszło potem wytłoczenie wnęki na okucie klamki z zamkiem. Wpust na zamek i zapadkę z klamki zwyczajnie nawierciłem.
Ostatecznie drzwi udało się osadzić i zamknąć. W tym czasie, kiedy ja załatwiałem temat drzwi, mama pokryła altanę drugą warstwą impregnatu.
Okna będą wstawiane w dalszej kolejności, więc póki ich nie ma, postanowiłem zabezpieczyć je chociaż folią/płytą pilśniową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz