Dodatkowo duża dawka słońca pozwoliła malinom zakwitnąć i zaowocować, więc była okazja skosztować własnych już w tym roku Choćby z tego jednego krzaczka.
Na brzoskwini tak, jak w ubiegłym roku wisi kilka małych kuleczek udających owoce. Od co najmniej dwóch miesięcy się nie powiększają, więc nie ma co liczyć, że coś się w nich zmieni i przy najbliższej okazji je zerwać i sprawdzić czy do czegokolwiek się nadają.
Wiśnia, dwie jabłonie i grusza wyglądają jak ostatnie nieszczęścia.
Jedyne ładniejsze drzewa to brzoskwinia i poniższe: śliwa i dwie czereśnie.
Krzysiu dzisiaj zabijał czas słuchając audiobooka, gdy nie było wiatru.
Gdy robiło się wietrznie, chwytał za latawca i korzystał ile się da, a dało się naprawdę dużo.
Kiedy pierwszy latawiec się zniszczył, wyciągnęliśmy drugi. Okazał się jeszcze lepszy. Latał stabilniej i wyżej można go było wypuścić.
Co do samej roboty, to udało się (chyba) nareszcie domknąć temat więźby dachowej dwiema ostatnimi krokwiami.
Dzisiaj też udało się pomalować podłogę na tarasie dwiema warstwami impregnatu, więc wygląda teraz dużo lepiej, a jest też zabezpieczona przed deszczem, słońcem i czym tam jeszcze. Poniżej widok po pierwszej a potem po drugiej warstwie.
Niestety na jednej z desek pojawiło się takie dość zadziorne pęknięcie.
Jako, że więźbę też trzeba uodpornić na deszcz, zaczęliśmy i ją malować. Niestety czas przeszkodził i nie doszliśmy nawet do połowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz