Wtorek, 29 września 2015 - Dalsze deskowanie (lewa 11; czołowa 11)

Tym razem udało się dołożyć trzy poziomy na połaci trapezowej i dwa na trójkątnej. Najwięcej problemu stwarza krawędź ich łączenia. Źle to obmyśliłem od samego początku, bo koniec deski z trapezowej kończy się za głęboko i odsłania krawędź narożnej krokwi. Przy takim układzie im wyżej, tym bardziej deska blokowana jest przez krokiew z połaci, która się zbiega z narożną. Poza tym, dodatkowa nadbitka, która miała pomóc w licowaniu, tym bardziej z tym rozwiązaniem się kłóci (poniżej ilustracja tej pomyłki). Postanowiłem zatem zacząć korygować tę bzdurę i doprowadzić stopniowo do układu, jak przy połaci tylnej, gdzie deski zbiegają się na wierzchu krokwi narożnej, a nie równo z nią. Zacząłem deski z trapezowej wypuszczać coraz dalej na wierzch krokwi, a deski z trójkątnej zakańczać coraz bardziej prostopadle. I tak nie wiem, co będzie, jak dotrę do nadbitki, ale tym będę martwił się później.

 
 

Wtorek, 22 września 2015 - Początek deskowania czołowej trójkątnej połaci

W tygodniu, po pracy, więc znów wąsko z czasem. Chciałem szybko pchnąć temat do przodu, bo było jeszcze z czym, bo zostało kilka desek z ostatniego zrzutu. Nie zdążyłem zorganizować żadnego hebla czy czegoś na ten kształt, więc najlepiej było zająć się kolejną połacią. Udało się zrobić sześć warstw.


Sobota, 19 września 2015 - Początek deskowania lewej trapezowej połaci

Po eksperymencie na połaci trójkątnej z tyłu można było się zabrać za bardziej widoczną, czyli lewą trapezową. Kupiłem kolejną porcję 20 sztuk desek szalunkowych, też w Castoramie, ale tym razem dało się wybrać całkiem równe deski. Czas pozwolił na zbudowanie sześciu warstw.

 

Udało się nawet dość dobrze zetknąć ze sobą krawędzie dzięki temu, że ukos był cięty dodatkowo pod kątem 45 stopni do powierzchni. Widoczne na zdjęciu.

Niestety na pewnej wysokości ujawniło się, że w miarę podnoszenia poziomu deskowania, jedna z krokwi coraz mniej licuje z resztą, bo jest zbyt wysunięta do góry. Żeby uniknąć naprężania desek na samym początku ich kariery na tym dachu, uznałem, że muszę przynajmniej trochę zheblować jej wierzch. Jedyne, czym mogłem się posłużyć, to finka. Trochę to trwało, ale jedną deskę można było dołożyć. Do dalszej części muszę jednak kupić jakieś fachowe narzędzie. Jeszcze nie wiem, czy strug ręczny, elektryczny czy coś innego, ale robienie tego nożem czy dłutem nie jest dobrym pomysłem.

Środa, 16 września 2015 - Deskowanie tylnej trójkątnej połaci

Krótki wypad po pracy. Mało czasu, duże tempo, ale się udało dokończyć cały trójkąt.

Materiały były trochę słabe, bo to były resztki z Castoramy, ale coś tam się udało sklecić. Szpary są, ale papa je zakryje.

Problem się pojawił na wysokości łat przybitych do krokwi, które miały podnieść poziom krokwi w płaszczyźnie połaci trapezowej, bo naroże są trochę zapadnięte. Teraz te łaty, czego nie przewidziałem, powodują uskok na krawędzi. Trzeba to będzie później sfazować, żeby przejście między połaciami było w miarę gładkie.


Sobota, 12 września 2015 - Impregnacja więźby i początek deskowania

Dzisiaj rozpoczęło się wreszcie deskowanie dachu. Zdecydowałem się na deski szalunkowe grubości 19 mm o szerokości 10cm. Znalazłem w Castoramie takie o długości 3m w cenie 5,98zł za sztukę. Nie spodziewałem się jakiejś super jakości, ale okazało się, że aż takiej tragedii nie było. Zwłaszcza, brałem dosłownie ostatnie takie deski.

Najpierw jednak trzeba było dokończyć impregnowanie więźby. Na szczęście dziś słońce mocno grzało, więc po chwili wszystko było suche. Postanowiłem deskować każdą połać niezależnie, jedną po drugiej. Na początek łatwiejsza, czyli trójkątna i to ta, którą mniej będzie widać, bo w końcu to pierwszy taki eksperyment. Poniżej stan z pierwszą deską przybitą. Zacząłem od drugiej warstwy, bo tak było łatwiej wyznaczyć wysokość i właściwy poziom. Dolna warstwa będzie przybita na koniec, kiedy będzie już wiadomo, na jaką długość uciąć krokiew.


Udało mi się dzisiaj też zbudować stół, więc można wreszcie zjeść obiad w trochę bardziej cywilizowanych warunkach.

Stół trzeba też zaimpregnować, więc i Krzyś mógł się wykazać.

Na koniec dnia gotowe były gotowe już (?) cztery warstwy.





Sobota, 5 września 2015 - Ostatnie krokwie i impregnacja podłogi

 Po urlopie i wyleczeniu złamanego miesiąc temu palca można było znów zakasać rękawy. Dzięki upałom i suszy pole nie zamieniło się w busz.

Dodatkowo duża dawka słońca pozwoliła malinom zakwitnąć i zaowocować, więc była okazja skosztować własnych już w tym roku Choćby z tego jednego krzaczka.

Na brzoskwini tak, jak w ubiegłym roku wisi kilka małych kuleczek udających owoce. Od co najmniej dwóch miesięcy się nie powiększają, więc nie ma co liczyć, że coś się w nich zmieni i przy najbliższej okazji je zerwać i sprawdzić czy do czegokolwiek się nadają.

Wiśnia, dwie jabłonie i grusza wyglądają jak ostatnie nieszczęścia.

Jedyne ładniejsze drzewa to brzoskwinia i poniższe: śliwa i dwie czereśnie.

 Krzysiu dzisiaj zabijał czas słuchając audiobooka, gdy nie było wiatru.

Gdy robiło się wietrznie, chwytał za latawca i korzystał ile się da, a dało się naprawdę dużo.

Kiedy pierwszy latawiec się zniszczył, wyciągnęliśmy drugi. Okazał się jeszcze lepszy. Latał stabilniej i wyżej można go było wypuścić.


 Co do samej roboty, to udało się (chyba) nareszcie domknąć temat więźby dachowej dwiema ostatnimi krokwiami.

Dzisiaj też udało się pomalować podłogę na tarasie dwiema warstwami impregnatu, więc wygląda teraz dużo lepiej, a jest też zabezpieczona przed deszczem, słońcem i czym tam jeszcze. Poniżej widok po pierwszej a potem po drugiej warstwie.

 Niestety na jednej z desek pojawiło się takie dość zadziorne pęknięcie.

 Jako, że więźbę też trzeba uodpornić na deszcz, zaczęliśmy i ją malować. Niestety czas przeszkodził i nie doszliśmy nawet do połowy.