Sobota, 17 grudnia 2016 - Naprawa bramy

Zamknięcie sezonu zamknięciem, ale czasem jest konieczna interwencja. Okazało się, że mój wynalazek z zawiasami z kątowników niezbyt się sprawdził. Jakie to szczęście mieć dobrych sąsiadów! Zadzwoniła do mnie sąsiadka z informacją, że w trakcie silniejszych wiatrów górne "zawiasy" rozerwały w tym miejscu bramę. Żeby wrota nie leżały, to podwiązała je sznurkami. Na szczęście kiedy przyjechałem na miejsce sama brama okazała się jeszcze w dobrym stanie, więc wystarczyło ją zawiesić na czymś rozsądniejszym. 



Przywiozłem już ze sobą cztery prawdziwe zawiasy pasowe, które powinny bez trudności utrzymać nawet to większe skrzydło. Żeby móc zawiasy przykręcić do okrągłego słupa to wyklepałem we wszystkich czterech jego jedną stronę na kamieniu.





Trochę się obawiałem, czy zasuwa wyląduje w tym samym miejscu. Niewiele się przesunęła, ale jednak musiałem nawiercić otwór tuż obok poprzedniego.



Na dokładkę kilka zimowych widoków.







Sobota, 26 listopada 2016 - Domknięcie ogrodzenia i porządki w altanie, zamknięcie sezonu

Nareszcie koniec sezonu. Wszystkie trzy luki w ogrodzeniu załatane. Do drewnianego słupa siatka została zwyczajnie przybita na skoble, a do siatki zielonej zaczepiłem zaplatając wąsy tej leśnej na oczka tej zielonej. W ten sposób domknąłem narożnik i miejsce na furtkę. Na samym rogu w głębi luka była wąska, więc zwyczajnie wstawiłem tam resztkę kłębka siatki z pierwszej rolki.





Z tymi łatami poszło szybko, więc zostało trochę czasu na posprzątanie w altanie. Kiedy w mieszkaniu zmienialiśmy meble, to zamiast wyrzucać meblościankę, rozkręciłem ją i przechowałem płyty. Teraz jak raz się przydały i jeden regał otrzymał drugie życie w innym miejscu. :-)

Środa, 23 listopada 2016 - Dokończenie bramy

Sezon pracy już powinien był się skończyć, ale ogrodzenie nieskończone i, jeśli by tak zostawić, to właściwie cała robota bez sensu. Zostało jeszcze pokryć siatką zrobione skrzydło bramy, zrobić drugie skrzydło i jakieś zamknięcie. Oprócz tego są jeszcze na obwodzie do domknięcia dwie luki - jedna przy skrzynce elektrycznej a druga to ta między stalowymi słupkami, gdzie w przyszłości zawiśnie furtka.

Dzień roboczy, więc prace zaczęły się po południu. Dzień już bardzo krótki, ale warto chociaż trochę pchnąć robotę, bo pogoda w sobotę niepewna. Jako, że czasu mało, to udało się zrobić tylko samą bramę. Wprawdzie skończyliśmy ją dopiero po zmroku (17:30), ale przynajmniej jest taka, jak powinna być. Rama skręcona sztywno po dwie śruby na rogach zawieszona na zawiasach z kątowników.
 


Zamknięcie jak zwykle zrobiłem z "odpadów". Do większego skrzyła zrobiłem blokadę z drążka, który zostawiłem sobie ze starego skanera. Drążek trzyma się deski w uchwytach zrobionych z kolei z zawieszek od kalendarza wsuwanych wewnątrz spirali trzymającej kartki. To taki sztywny drut w kształcie litery omega z długimi "nogami" na boki. Złożyłem te nogi druta wzdłuż siebie, przełożyłem na drugą stronę deski i tam rozgiąłem. W oczka, które zostały wsunąłem pręt, a w ziemi jeden z grubych klocków, które pozostały z budowy szkieletu altany i nawierciłem tam otwór w odpowiednim miejscu, żeby pręt dobrze się w nim chował. 


Zamiast zasuwy na złączeniu skrzydeł bramy zamocowałem klamrę na trokach, którą zostawiłem sobie ze starego plecaka.  Nic się nie marnuje :-)


Niestety na tym dzień się skończył i pozostało jeszcze załatanie ogrodzenia. Mam nadzieję, że się uda przyjechać w sobotę i zamknąć sezon.

Sobota, 5 listopada 2016 - Koniec płotu, lawenda i początek bramy

Zima coraz bliżej, więc trzeba się spieszyć. Ostatni słup udało się w końcu postawić, choć nie tak dobrze, jak poprzednie. Ziemia w tym miejscu jest jednak mocno stwardniała, więc nie dało się wykopać takiego otworu. Miałem na miejscu stalową rurę wodociągową, więc próbowałem wbijać ją w tę twardą warstwę, w nadziei, że uda mi się ją trochę skruszyć. Skończyło się na tym, że rura mocno utkwiła w skale i nie dało rady jej wyjąć. Zdecydowałem, że umieszczę słup w tym, co mam i powbijam z każdej strony kamienie, żeby umocnić jego pozycję. Rura po prostu musiała pozostać. Słup jedynie skróciłem, żeby nie wystawał za bardzo w górę i niepotrzebnie nie wydłużał ramienia słupa.


Roboczą furtkę sprowadziłem do tego, że rozwinąłem kawałek siatki między słupami i z jednej strony tymczasowo pozahaczałem druty.



Żeby domknąć ogrodzenie od frontu, konieczna jest brama. Oczywiście zbudowana z tego, co było. Do pokrycia czterometrowego odstępu trzeba zrobić dwa skrzydła. Wstępnie myślałem o równym podziale, ale deski, które udało się pozbierać z zapasów były na tyle długie, że udałoby się zbudować tylko jedno dwumetrowe skrzydło. W takim razie brama będzie dzielona 2,5+1,5.

Pierwsze, ważniejsze było większe skrzydło. Żeby rama stabilniej się trzymała, to na każdym rogu deski zostały połączone na dwie śruby zamkowe. Do tego oczywiście deska po przekątnej i można wieszać. Zawiasy też postanowiłem zrobić sam, więc pogłówkowałem trochę i użyłem dwóch kątowników przeplecionych wkrętem. Żeby kątownik przy skrzydle lepiej się trzymał, przełożyłem jego zaczepienie przez szczelinę na drugą stronę deski. W ten sposób siła działającego obciążenia będzie odpierana przez samą deskę, a nawet jeśli przeniesie się na drugą stronę, to swoim kierunkiem dociągnie drugie ramię kątownika.







Kolejne trzy, ostatnie już krzaki lawendy zasiliły klombik.

Pozostało jeszcze kilka rzeczy: pokryć siatką gotowe już skrzydło, dorobić drugie i pokryć je siatką, załatać furtkę zachodnią i narożnik przy skrzynce elektrycznej. Mam nadzieję, że dam radę przed zimą.

Sobota, 29 października 2016 - Stawianie stempli, początek siatki leśnej i sadzenie lawendy

Dzisiaj udało się wykonać całkiem dużo roboty. Nie łudziłem się, że otoczymy całe dwie ściany, ale i tak wyszło sporo. Stemple długości 3m zanurzyły się w ziemi na prawie metr a pomiędzy nimi rozwieszona została siatka. Otwór w ziemi był średnicy 15 cm, a stemple miały 10cm, więc zasypując lukę musiałem ziemię mocno ubijać wgłąb palikiem, bo inaczej zaraz by mi się poprzechylały. Same otwory nie były idealnie pionowe, ale trochę dzięki temu, że były szersze, to była możliwość manewru samym stemplem, więc większość udało się wkopać nawet dość prosto.

Przy drodze stanęło 10 stempli w odstępach około 3-3,5m, a jeden z segmentów zostawiłem szerszy - jakieś 4m i zrobię z niego bramę. Taka szerokość powinna spokojnie wystarczyć dla ciężkiego sprzętu w czasie budowy domu. Tego segmentu na razie nie pokryłem siatką. Następnym razem może dam radę pozbijać coś z desek i wypełnić siatką.




Słupy krańcowe i narożny nie wzmacniałem podporami, bo taki był plan, że łatwiej mi było je głęboko wkopać. Dodatkowo od strony obciążanej wzmocniłem je trochę dużymi kawałkami gruzu wbijając je mocno w ziemię przy samym słupie.


Od narożnego słupa wzdłuż drugiego boku stanęło kolejne 10 słupów aż do segmentu przeznaczonego na prowizoryczną furtkę, analogicznie do przeciwległego boku. Z tym odcinkiem siatki był straszny problem, bo teren schodził w dół, i nie dało się mieć siatki naciągniętej na całej wysokości, bo musiała by iść poziomo. Zatem u dołu robiły się "brzuchy", które pewnie będę musiał naciągnąć robiąc zakładki z dolnych części siatki na niektórych słupach.




Ostatecznie z dwóch rolek po 50m jedna została zużyta prawie w całości na odcinek od bramy do furtki (zostało jakieś 3m zawinięte przy ostatnim słupie), a z drugiej poszło tylko jakieś 17m na wcześniejszy odcinek przy drodze od narożnika do bramy. Do pokrycia zostało jeszcze końcowe 11m za furtką i załatanie przerw, czyli brama, dwie furtki i narożnik przy skrzynce elektrycznej. Największą zagadką jest jednak ten końcowy odcinek, gdzie ostatniego otworu nie udało mi się wywiercić.

Poza płotem udało się jeszcze posadzić kolejne dwa krzaczki lawendy. Robi się z tego całkiem spory zagajnik.

Poniedziałek, 24 października 2016 - Odebranie stempli i sadzenie malin i piwonii

Na krótko, po pracy pojechałem, żeby odebrać zamówione stemple. Człowiek przywiózł, zrzucił, zapłaciłem i pojechał. Ja po tym szybko zabrałem się jeszcze za sadzenie kolejnych malin i jeszcze piwonii.




Sobota, 22 października - Otwory pod stemple do siatki leśnej

Jesień już za pasem. Niedawno posadziliśmy kolejne drzewka, różne krzewy i kwiaty. Wprawdzie każde drzewko jest otoczone siatką drucianą, ale pozostałe rośliny są już wystawione na pastwę losu. Mamy już doświadczenie z sarnami, czy czymś podobnym, które to raz nam ogryzły młode pieńki, bo ich nie zabezpieczyliśmy. Zbierając do kupy te fakty, uznałem, że warto się spiąć przed zimą i ogrodzić całość działki siatką leśną. Najtaniej wychodzi oczywiście rozwieszanie jej na drewnianych stemplach.
Mam do zabudowania dwie ścianki o łącznej długości około 80m. Postanowiłem stawiać stemple co 3,5m, więc kupię 25 sztuk grubych na 10cm po 7 złotych i łącznie z dostawą będzie mnie to kosztowało 220zł. Po doświadczeniach ze stawiania siatki ze stalowymi słupkami, odpuściłem ręczne wiercenie otworów i zdecydowałem się na wypożyczenie wiertnicy spalinowej. Zapłaciłem, ale w jeden dzień, choć nie bez problemów, nawierciłem te otwory. Znalazłem ofertę za 80 zł za dobę modelu Lumag 490G.  Link do producenta: Lumag EB 490G. Specjalnie nie podaję linka do wypożyczalni, bo wiertnica okazała się być mocno zużyta, jak później sprawdziłem, też jakaś przerabiana czy coś.

Wydaje mi się, że siatki leśnej nie będę musiał aż tak naciągać jak tej zielonej docelowej, więc postanowiłem te stemple wkopać jak najgłębiej i ufać, że będzie stać poprawnie. Stemple są trzymetrowe, więc uznałem, że, jeśli zanurzę je metr do ziemi to wystarczy.
Ostatecznie niestety udało się tylko na jakieś 90cm, bo wiertnica już sięgała ziemi, pomimo tego, że wypożyczalnia twierdziła, że niby wiertło jest na 120cm. Sporym utrudnieniem było to, że zaraz na początku w wiertnicy zepsuło się sprzęgło odśrodkowe, co skutkowało tym, że świder kręcił się nawet bez dodawania gazu. Samo wiertło też się mocno kiwało, bo złączenie osi motoru ze świdrem było niedopasowane. Wygląda to na samoróbkę, bo na zdjęciu u producenta i w sklepach wygląda zupełnie inaczej. W ogóle dostałem dwa wiertła 10cm i 15cm, z czego te cieńsze okazało się jakąś pomyłką (na zdjęciu). Tym czymś w ogóle nie dało się wiercić.

Kilka razy trafiłem na kamienie, jeden był na tyle duży, że musiałem zacząć wiercić obok pomimo, że miałem już z pół metra gotowe. Całkowitą porażkę poniosłem jednak na ostatnim otworze. Ziemia wprawdzie się okazała lżejsza, bo było w niej sporo piasku, ale po jakichś 30-40 cm świder się zatrzymał i już nie chciał iść wgłąb. Spędziłem przy tym otworze jakieś pół godziny walcząc świdrem spalinowym, ręcznym a nawet próbowałem naruszyć blokadę stalową rurą, w którą waliłem 2kg młotem. Niestety ta blokada jest chyba jakąś warstwą skały, bo pomimo tego, że spróbowałem wiercić pół metra wcześniej, efekt był identyczny na dokładnie tej samej głębokości. Później coś na to wymyślę.

Ostatecznie otwory (prawie) wszystkie zostały nawiercone i zabezpieczone deskami, żeby nic ich nie przysypało. Teraz czekają na stemple.